|
|
Czy Rosja choruje na chińską psychozę?

Czy Rosja choruje na chińską psychozę?

Z prof. Michałem Lubiną, pracownikiem naukowym Instytutu Bliskiego i Dalekiego Wschodu Uniwersytetu Jagiellońskiego, rozmawia Robert Cheda. 

Panie Profesorze, jakie są globalne cele Chińskiej Republiki Ludowej i jakie miejsce zajmuje w nich Rosja?

Postawa Pekinu do świata jest taka, że jeśli Chiny są na pierwszym miejscu, to cały świat jest na swoim miejscu. Z tym że nie jest to rozpisany dokument, a bardziej emocjonalno-ideologiczne podejście. Chińczycy żywią głębokie przekonanie, że obecny ład międzynarodowy jest niesprawiedliwą kontynuacją kolonializmu. Do XIX w. Chiny uważały się za najważniejsze państwo świata, co dobrze symbolizuje modernistycznie zreinterpretowana nazwa Państwo Środka. Nagle w XIX w. przyszedł Zachód, który częściowo skolonizował Chiny. Państwo Środka politycznie ponosi klęskę i przez ponad 100 lat (1842-1949) doznaje wielu upokorzeń. Wielki powrót na należne, zdaniem Pekinu, miejsce zaczął Mao Zedong, kontynuatorem był Deng Xiaoping. Dzisiaj mamy Xi Jinpinga, który jeszcze silniej nawiązuje do idei „powrotu na należne miejsce”. Dlatego długofalowym celem ChRL jest „reforma współczesnego porządku międzynarodowego”, bo przecież nie może powiedzieć otwarcie, że chce zostać hegemonem, zastępując w tej roli USA. Pekin nie chce tego zrobić militarnie, wybrał dyplomację i gospodarkę. W tym miejscu przechodzimy do pierwszego filaru stosunków z Rosją. Pod względem bezpieczeństwa Rosja jest dla Chin „połową nieba”. Nie chodzi tylko o ponad 4 tys. km granicy, ale o historyczną traumę. W zbiorową psyche chińską wryły się najazdy nomadów i kolonizatorów atakujących zawsze z Północy. Obecnie dzięki Rosji na Północy jest spokojnie i Pekin koncentruje się na innych kierunkach. Jakich? Modernizacja Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej przygotowuje Chiny do wojny powietrzno- morskiej, a więc do zdobycia Tajwanu i walki o całe Morze Południowochińskie.

Drugim filarem relacji jest rewizjonizm. Rosja także chce zmienić porządek światowy, różniąc się od Chin brutalnością. Wreszcie trzeci filar chińskiej strategii globalnej to gospodarka, a więc handel. Rosja jest dla Chin źródłem ropy, gazu, węgla, a do niedawna wielkich ilości broni. To również import produkcji rolno-spożywczej, co wskazuje, że Pekin odwraca kolonizację. Dziś Chiny są wysoko uprzemysłowionym krajem, a Rosja pełni rolę surowcowej i rolniczej kolonii. Moskwa jest słabszym partnerem i asymetria jest ewidentna, mamy wielkiego smoka i małego misia. Dlaczego Rosja to robi? Od przełomu 2011/2012 r. czyli protestów na Placu Bołotnym w Moskwie Kreml zaczął traktować Zachód nie jako szansę, tylko zagrożenie. Podobnych momentów w historii Rosji było wiele, lecz współcześnie protesty na Placu Bołotnym wywołały myślowy przełom Kremla, wzmocniony później pierwszą fazą wojny na Ukrainie (2014). Kropkę nad „i” postawiła druga inwazja, a raczej mocna reakcja Zachodu, która zaskoczyła Putina. Obecnie Kreml uważa, z takimi państwami, jak Niemcy i Francja można się będzie kiedyś dogadać, ale z anglosaskim rdzeniem już nie. Tymczasem Anglosasi w największym stopniu gwarantują ład międzynarodowy, w którym jednak nie ma miejsca dla mocarstwowej Rosji. Dla Waszyngtonu Moskwa to drugoligowy gracz, co dla Putina jest nie do przyjęcia. Co gorsza, jest niebezpieczne dla reżimu władzy, czyli łączy się z obawami o jego przetrwanie. Zachodnie idee są zagrożeniem nie tylko dla mocarstwowości Rosji, ale osobiście dla Putina i dla jego ekipy. W taką sytuację wkraczają Chiny, mówiąc, że Rosja jest wielkim mocarstwem, a przy okazji dają zarobić rosyjskim elitom. Tak, relacje gospodarcze są korzystniejsze dla Chin, ale nie są niekorzystne dla Rosji. Przy tym głównym przeciwnikiem Chin są Stany Zjednoczone. To bardzo istotny element, który uspokaja Rosjan, zakopuje ich lęki o to, że Chiny odbiorą to, co Moskwa zagrabiła Państwu Środka w XIX w.

Czy rosyjska agresja na Ukrainę skorygowała bilateralne relacje Pekinu z Moskwą? Kto kogo bardziej wykorzystuje?

Relacje wciąż się zmieniają, przez moment były nawet „bez granic” i tak od 30 lat „wkraczają w bezprecedensowe etapy”. To propaganda, ale pamiętajmy, że dobrze zrobiona zawiera 90 proc. prawdy. Stosunki rosyjsko-chińskie są naprawdę dobre, nie są jednak doskonałe. Istnieją różnego rodzaju lęki i resentymenty, które nie dochodzą na razie do głosu. Moskwa i Pekin mają wspólne interesy strategiczne, więc się wspierają. Kto kogo wykorzystuje? Wiadomo, że Rosję bardziej wykorzystują silniejsze Chiny. Natomiast cały kunszt Pekinu kryje się w tym, że zna granice. Nie zrobił z Rosją tego, co ze Sri Lanką i Turkmenistanem, które zostały spektakularnie upokorzone na arenie międzynarodowej. To jest bardzo istotny element psychologiczny. Moim zdaniem klucz do relacji rosyjsko-chińskich nie leży w geografii, systemie międzynarodowym albo w interesach gospodarczych. Leży w mentalności i to przede wszystkim chińskiej. Podstawowe pytanie brzmi, czy Chińczycy dalej będą się powstrzymywać? Ich przewaga nad Rosją wciąż się powiększa, podobnie jak chęć wykorzystania rosnącej słabości partnera. Jeżeli Chińczycy pójdą za daleko, doprowadzą do znacznie większej izolacji Rosji. Putin dobrze wie, że asymetria w relacjach z Chinami to konsekwencja tego, co zrobił na Ukrainie, niszcząc stosunki z Zachodem. Wie także, że Chiny układają relacje dwustronne na swoich warunkach, ale uważa taki stan za tymczasowy.

Wiemy o chińskich roszczeniach wobec Tajwanu, jednak to Rosja zabrała Chinom milion kilometrów kwadratowych terytorium. Na chińskich mapach Władywostok powrócił właśnie do dawnej nazwy. Czy lęk przed Chinami nie skłoni Rosji do zmiany wzajemnych relacji?

Przemianowanie Władywostoku na Haishenwai jest przykładem tego, czego Chińczycy do tej pory nie robili i dowód, że zaczynają przesadzać. To dla nich samobójcza droga, ponieważ Rosjanie natychmiast wpadają w panikę i psychozę, choć wiedzą, że zmiana nazwy nie oznacza przygotowania do ataku ChRL na Władywostok. To jest mniej więcej tak, jakby Niemcy zaczęli nazywać Wrocław Breslau na swoich mapach. To jedynie znaczy, że wciąż buzuje w nich przekonanie, że historia jest niesprawiedliwa. W przypadku chińskim zmiana nazwy Władywostoku nie jest początkiem rekonkwisty, raczej przykładem uderzenia do głów nacjonalizmu. Pierwszym celem Pekinu jest Tajwan, a myślę, na drugim znajduje się Mongolia. Na rekonkwistę Syberii Chińczycy mają jeszcze dużo czasu, a przede wszystkim muszą najpierw sobie poradzić z USA.

Jakie scenariusze dla stosunków chińsko-rosyjskich widzi Pan w perspektywie 25-50 lat?

Bardzo wiele zależy od tego, czy utrzyma się obecny porządek międzynarodowy i jak zakończy się wojna rosyjsko-ukraińska. Jeżeli wygra Moskwa, rzeczywiście mogłoby dojść do końca obecnego ładu globalnego i początku świata podzielonego na strefy wpływów. Jeśli Rosja przegra lub zremisuje, myślę, że dojdzie do stopniowego osłabienie Federacji Rosyjskiej, która przekształci się w taki większy Iran. Wewnętrznie w Rosji pogłębi się „neobreżniewowski zastój”. Rosja może się także przekształcić w wielką Koreę Północną. W tym sensie, że stanie się obszarem coraz bardziej totalitarnym, biedniejszym gospodarczo, za to z bronią atomową. Jeśli chodzi o Pekin, pamiętajmy, że Rosja jest dla Chin tylko częścią większej układanki. Dla ChRL agresywna Rosja jest „lodołamaczem” kruszącym ład globalny, a ponadto źródłem surowców. Moskwa ma pomóc Chinom zająć obecne miejsce Ameryki. Czy Chinom uda się prześcignąć USA? Dziś większość wątpi, uznając, że Chiny skończą podobnie jak Japonia, jako drugoligowe mocarstwo. Jeżeli natomiast zapanuje chiński porządek globalny, wówczas Rosja będzie dla ChRL coraz mniej istotna, bo zniknie antyamerykański filar stosunków dwustronnych. Pękną zatem hamulce, żeby Rosję maksymalnie wyzyskiwać.

A jak do Rosjan podchodzą zwykli Chińczycy?

Przeważają pozytywy. Jeżeli spojrzymy na badania Środkowoeuropejskiego Instytutu Spraw Azjatyckich (CEIAS), widać, że w społeczeństwie chińskim Rosja jest jednym z najbardziej lubianych krajów. Oczywiście wątki terytorialne są obecne, pamiętajmy jednak o tym, że chińskie pretensje historyczne wobec Stanów Zjednoczonych i szerzej rozumianego Zachodu są znacznie silniejsze niż wobec Rosji. Nie możemy również zapominać o „niewidzialnej ręce” partyjnego państwa. Wszystkie media mówią Chińczykom, że mają Rosjan szanować, bo przewodniczący Xi jest przyjacielem Putina. Stereotyp Rosjan w Chinach jest taki, że to surowe chłopy z północy. Skore do bitki dlatego lepiej z nimi dobrze żyć. Na pozytywny odbiór oczywiście mają wpływ czynniki zewnętrzne. Gdyby nie było zachodniego elementu układanki, Chińczycy bardziej pamiętaliby, kto im zabrał milion kilometrów kwadratowych i fakt, że w XIX w. Rosja była jednym z głównych kolonizatorów Państwa Środka.