|
|
Koniec Górskiego Karabachu. Dlaczego świat zamyka oczy na tragedię Ormian?

Koniec Górskiego Karabachu. Dlaczego świat zamyka oczy na tragedię Ormian?

Historię i teraźniejszość ormiańsko-azerskiego konfliktu o Górski Karabach wyjaśnia b. Ambasador RP w Erywaniu Zdzisław Raczyński. Rozmawia Robert Cheda.

Dlaczego Górski Karabach jest tak ważny dla obu stron konfliktu?

Granice trzech państw istniejących dzisiaj na Południowym Kaukazie – Armenii, Azerbejdżanu i Gruzji – nie odzwierciedlają skomplikowanego rozmieszczenia na mapie puzzli etnicznych. Karabach, czyli enklawa zamieszkana przez Ormian, a znajdująca się zgodnie z prawem międzynarodowym na terytorium Republiki Azerbejdżańskiej, jest jednym z przykładów braku takiej zgodności między granicami państw a miejscem tradycyjnego zamieszkania danych grup etnicznych. Każda ze stron, zarówno Azerbejdżan, jak i Armenia uważają ten region, jeśli nie za kolebkę swojej kultury, to jako ważny element swojej tożsamości narodowej i kulturowej. Na terytorium Karabachu znajdują się takie pomniki kultury ormiańskiej jak – przykładowo – monastyr Gandzasar z XIII w. Dla odmiany Azerbejdżanie wskazują, że Karabach był małą ojczyzną ich wielkich poetów, że znajduje się tam XVII-wieczna twierdza Szusza.

Przypomnę tylko, że w ciągu 35 lat toczyły się trzy wojny. Ostatnia, tak zwana jednodniowa, wybuchła we wrześniu tego roku.

W rzeczywistości konflikt – jeśli zajrzeć w głąb historii, a  jest to nieodzowne – sięga korzeniami stuleci. Początkowo był to konflikt między Ormianami, którzy mieli swoje państwo wcześniej, a Azerbejdżanami, nazywanymi wówczas Turkami Kaukaskimi albo Turkami Azerbejdżańskimi, którzy byli częścią wielkiego etnosu turyńskiego. Przynajmniej od początku ubiegłego wieku  Karabach jest kością niezgody między dwiema państwowością  – armeńską i azerbejdżańską. 

W największym skrócie – dwa narody walczą o jedną ziemię. Każdy z nich uważa, powołując się na różne argumenty historyczne, kulturowe, że ta ziemia przynależy im. Azerbejdżan nie neguje, że Karabach jest zamieszkany w większości przez ludność ormiańską, ale twierdzi, że historycznie należy do Azerbejdżanu i powinien być częścią państwa azerbejdżańskiego. Wojny o Karabach nie zaczęły się w końcu XX wieku, z chwilą rozpadu ZSRR. Jeszcze wcześniej w chwili, kiedy tworzyły się państwa narodowe, czyli w roku 1918 – doszło do pierwszego starcia między Armenią a Turcją, między wojskami ormiańskimi a tureckimi, też azerbejdżańskimi, bo to wówczas było naprawdę trudne do odróżnienia. Armenia tę wojnę przegrała i Karabach został uznany za część Azerbejdżanu.

Ale, jak pamiętam, na podstawie układu w Sèvres, granice Armenii zostały wytyczone znacznie szerzej, prawda?

Tak, zostały wytyczone aż do wybrzeży Morza Czarnego, razem z Karsem i Trabzinem. Później Rosja, już bolszewicka, opowiedziała się po stronie Turcji i scedowała jej dwie prowincje. Udzieliła Turcji pomocy finansowej, zbrojnej w walce przeciwko Antancie. Początkowo, gdy już ugruntowała się w miarę władza sowiecka, lokalne władze bolszewickie przyznały Karabach Armenii, a później centralnie zmieniono decyzję i uznano, że Karabach powinien być w składzie Azerbejdżanu. Związek Sowiecki, o czym się niekiedy zapomina, niezależnie od swoich haseł o wspólnocie proletariatu i niezależnie od silnie scentralizowanej władzy, był wylęgarnią dzisiejszych państw narodowych, takich jak – przykładowo – Azerbejdżan, lub w jakiejś formie – jak w przypadku Armenii czy Gruzji – sprzyjał kontynuacji wcześniej istniejących tam państwowości. Byłe republiki po 1991 r. przekształciły się w odrębne niezależne państwa. W czasie władztwa Moskwy nad tym regionem, czyli w okresie Związku Sowieckiego, konflikt między Ormianami i Azerbejdżanami w Karabachu oczywiście tlił się podskórnie, natomiast był tłumiony zarówno przez władze centralne, jak i politykę ówczesnych władz republikańskich.

Przyznajmy, Azerbejdżan np. inwestował w ten region więcej niż pozostałe regiony Azerbejdżanu – prowadząc jednocześnie taką politykę demograficzną, aby zmniejszyć procentowy udział ludności ormiańskiej.

I ta enklawa na terytorium Azerbejdżanu była taką małą Armenią. W chwili restytucji niepodległości Armenii w 1991 roku również Karabach ogłosił secesję z Azerbejdżanu.  Z tym że jego państwowość nigdy nie została uznana nawet przez Armenię. Po zwycięskiej dla Ormian wojnie o Karabach w latach 1992-1994 region stał się natomiast w praktyce częścią Armenii. Mieszkańcy Karabachu posługiwali się paszportami Republiki Armenii, stacjonowały tam wojska ormiańskie, kursowała waluta armeńska, był swobodny przepływ ludności. Dwaj prezydenci Armenii. Robert  Koczarian i Serz Sargsjan, pochodzili z Karabachu. I ten stan rzeczy, niekorzystny dla Azerbejdżanu, utrzymywał się w zasadzie do roku 2020, kiedy wybuchła druga współczesna wojna o Karabach. To element wewnętrzny.

Jest też czynnik zewnętrzny, geopolityczny. Kaukaz Południowy jest stykiem interesów trzech wielkich mocarstw: Po wojnie 1992-1994 Armenia kontrolowała nie tylko sam Górski Karabach, ale też pięć rejonów dookoła, które w czasach ZSRR nie były częścią autonomii karabaskiej w ramach Azerbejdżanu. Karabach to jest około 4 tysięcy kilometrów kwadratowych. Ormianie podczas pierwszej zwycięskiej dla siebie wojny zajęli jeszcze dodatkowe 7 tysięcy kilometrów kwadratowych. De facto przyłączyli Karabach do Armenii, chociaż, podkreślam, Karabach stanowił osobną, przez nikogo nieuznawaną państwowość. Azerbejdżan  z takim stanem rzeczy nie mógł się oczywiście pogodzić.

Dlaczego nie powiodły się wieloletnie próby mediatorów, by doprowadzić do rozwiązania pokojowego?

One spełzły na niczym z tego powodu, że obie strony nie były gotowe do ustępstw. Władze w Erywaniu popełniły ogromny strategiczny błąd. W chwili, kiedy kontrolowały Karabach plus te przyległości dookoła – występowały z pozycji silniejszego. Mogły i powinny były przyjąć propozycję, czyli oddać Azerbejdżanowi prowincję dookoła, a dla Karabachu wypracować status np. bardzo szerokiej autonomii. Taką propozycję przyjął albo był gotów ją przyjąć, pierwszy historyczny, prezydent Armenii Lewon Ter-Petrosjan. Świeżo obudzony, podbudowany zwycięską wojną nacjonalizm ormiański i żądza rewanżu ze strony Azerbejdżanu z drugiej strony, były czynnikami, które uniemożliwiły to porozumienie.

Dziś mówimy o straszliwej tragedii Ormian…

I ten straszliwy i niedostrzegany przez świat dramat ludności ormiańskiej, wypędzanej z zamieszkiwanego przez nią od stuleci Karabachu, jest w dużej mierze pokłosiem ówczesnych błędów, pewnego zaślepienia, zacietrzewienia czy przesadnej pewności siebie strony ormiańskiej, ale też rezultatem gry ościennych mocarstw, głównie oczywiście Rosji, której najbardziej zależało na tym, aby ten konflikt po prostu się tlił, aby zapewnić sobie tam obecność wojskową.

I jedna uwaga: z goryczą o tym mówię, że Armenia nie ma sojuszników. Gorzkie doświadczenie historii przymusiło Ormian  do szukania sojusznika w Rosji, mimo że mają w pamięci układ moskiewski turecko-rosyjski z 1921 roku, w którym to Rosja zdradziła Ormian, oddając część ich kraju Turcji. 

I dzisiaj Ormianie ponownie popełnili ten sam dramatyczny błąd. Można powiedzieć, że nie mieli pola manewru, że znaleźli się w sytuacji bez wyjścia. Niemniej fakty są takie, jakie są. Za błędy polityków płacą niewinni ludzie.

Opracowała Beata Tomczyk