|
|
Nielegalna migracja: koszty, problemy, wyzwania

Nielegalna migracja: koszty, problemy, wyzwania

Zgodnie z danymi Agencji Ochrony Granic Zewnętrznych Unii Europejskiej, czyli Frontexu, w pierwszym półroczu tego roku liczba nielegalnych przekroczeń granic UE wzrosła do 132 tysięcy przypadków i osiągnęła w ten sposób najwyższy poziom od kryzysu imigracyjnego lat 2015/16.

Robert Cheda rozmawia z gen. Krzysztofem Bondarykiem.

R.Ch.: Dlaczego Unia Europejska, a zatem służby specjalne państw członkowskich uważają nielegalną imigrację za jedno z głównych zagrożeń bezpieczeństwa?

Otóż nielegalna migracja, przede wszystkim jej skala i rosnące liczby migrantów, które maszerują w kierunku Unii Europejskiej, stanowią czynnik destabilizacji porządku publicznego i ekonomicznego Unii Europejskiej. To są koszty, to są problemy, to są wyzwania.

Zjawisko ma wymiar globalny, ale Unia Europejska jako cel marzeń wielu ludzi na świecie jako obszar stabilności, bezpieczeństwa, względnego dobrobytu, na pewno dobrobytu większego niż w Afryce czy w Azji. Jest celem i ekonomicznej, politycznej, humanitarnej migracji.

Myślę, że większość ludzi chcą żyć w demokracji, a przynajmniej ci, którzy dzisiaj żyją w krajach, gdzie nie są prześladowani przez ustrój polityczny, żyją w niedostatku bez perspektyw do rozwoju, bez pracy, bez możliwości godnego wychowywania dzieci. Aczkolwiek nie wszyscy migranci, którzy trafiają do Unii Europejskiej, hołdują zasadom demokracji.

Polska jest od dwóch lat celem hybrydowej prowokacji białorusko-rosyjskiej. Czy zwiększona obecność Frontexu na naszej granicy z Białorusią ułatwiłaby nam działania?

Problem powstały na granicy białorusko-polskiej w 2021, trwa do dziś, jest procesem endemicznym. Otóż reżim białoruski, który sprowadza migrantów i przerzuca ich przez granicę polską ma na celu destabilizację porządku publicznego w Unii Europejskiej, a wewnątrz naszego kraju ma doprowadzenie do konfliktów politycznych, społecznego sporu, kryzysu ekonomicznego i humanitarnego.

Trzeba jednak pamiętać, że granica polsko-białoruska przez ostatnich kilkadziesiąt lat była fizycznie strzeżona przez Białorusinów. Jest tam płot, systemy czujników, są strażnice. Nikt nie przemykał się do Polski bez zgody i wiedzy funkcjonariuszy czy żołnierzy wojsk ochrony pogranicza Białorusi.

Płot po stronie białoruskiej?

Zawsze istniał, ale że ukryty w lesie – był niewidoczny. Jest to tzw. poradziecka „sistema”, zapora na granicy z Polską po stronie białoruskiej. Łukaszenka wielokrotnie nalegał, by dopłacić mu za strzeżenie granicy Unii Europejskiej, ale spotykało się zawsze to z dystansem ze strony Unii.

Elementem ostrzegawczym dla nas było wypowiedzenie przez Białoruś w czerwcu 2021 roku umowy o readmisji, informującej, by każdy, kto przekroczył granicę nielegalnie, był cofany na stronę białoruską i przyjmowany przez Białorusinów.

Takie działania przemytu ludzi na tej granicy trwały wiele lat. Skala była nieporównywalna i nie była ona organizowana przez władze białoruskie. Dzisiejsza obecność migrantów na polsko-białoruskiej granicy to działalność zorganizowana, nie tylko przemytników, ale przemytników z udziałem organizatorów, z udziałem władz białoruskich, funkcjonariuszy KGB oraz wojskowych z Wojsk Ochrony Pogranicza. Niestety, ale taka jest prawda. Kanał przerzutu dotyczy nie tylko samej granicy polsko-białoruskiej, chronionej dzisiaj zaporą-płotem. Duża część migrantów kierowana jest przez Białorusinów na granicy łotewsko-białoruskiej, ale także białorusko-litewskiej (to kanał północny) i stamtąd przemycana jest do Polski i dalej do Niemiec. Z kolei kanał południowy, czyli szlak bałkański, to ten obszar, gdzie gangi przemytników przerzucają migrantów przez Węgry, Słowację, do Polski i dalej do Niemiec.

O ile ilość tych ludzi przekraczających granicę polsko-niemiecką jest duża, to szlaków jest trzy. Ten główny – bałkański, drugi białoruski z granicą polską i ostatni od granicy litewskiej Potem wjazd do Polski. Polska stała się krajem tranzytowym mnie jest krajem docelowym migracji zorganizowanej przez władze białoruskie i przez grupy przemytnicze. Ale jej celem głównym są Niemcy i inne kraje UE.

A nie lepiej byłoby, żeby koordynował to Frontex?

Nie chcieliśmy pomocy Frontexu na granicy polsko-białoruskiej w chwili, kiedy rozpoczął się kryzys – i nadal tego nie chcemy. Z kilku przyczyn. Tą podstawową jest chęć powstrzymania migrantów fizycznie. Być może decydenci mieli złudne nadzieje, że jak się postawi płot i się kogoś nie przepuści przez niego, to on nie przejdzie. Oczywiście jest to utrudnienie poważne, ale nie oznacza, że absolutne. A z drugiej strony nie chciano tych migrantów rejestrować w Polsce. A gdyby na granicy pojawił się Frontex – procedury Schengen byłyby przestrzegane w stu procentach. To znaczy ci, którzy znaleźliby się nielegalnie na terytorium Rzeczpospolitej Polskiej, podlegaliby rejestracji, sprawdzeniu i procedurom azylowym w Polsce, jeśliby wyrazili taką wolę. Wymagana rejestracja oznaczałaby, że problem stałby się problemem naszych władz. Trzeba byłoby rozbudować albo zbudować nowe ośrodki pobytu dla uchodźców, przyjąć migrantów i to kilka tysięcy rocznie, może więcej. Poddać ich stosownej procedurze i albo zapewnić azyl, albo deportować. Natomiast wymagałoby to wysiłku, który być może (nie powiem, że w stu procentach), ale zapobiegłby kryzysowi humanitarnemu. Nikt nie był zainteresowany rozwiązaniem tego kryzysu migracyjnego ze strony władz.

Obawiano się, że zastosowanie procedur frontexowych da Łukaszence zielone światło do wprowadzania jeszcze większej liczby migrantów. Jednocześnie polityka brutalności na zaporze miała zniechęcić migrantów i samego Łukaszenkę, pokazać mu naszą siłę i determinację.

Natomiast jak zawsze, gdy są zapory, to są też i dziury w nich. Mają one wymiar fizyczny, ale też napędzają działalność zorganizowanych grup przestępczych, które potrafią przerzucić migrantów, używając przy tym korupcji w stosunku do funkcjonariuszy państwowych.

A teraz Niemcy zaczynają nam tych migrantów odsyłać, twierdząc, że przybyli z naszego terytorium.

Obecny rząd miał złudzenie, że nie jest to nasz problem. Że będzie to problem Niemców, niech to oni się martwią. Przecież migranci chcą jechać nie do Polski, ale do Niemiec, Belgii, Holandii, Francji, Wielkiej Brytanii czy do Skandynawii.

To podejście okazało się bardzo krótkowzroczne i szkodliwe. Klasyczna strategia „nie patrz w górę”.

Jakie miejsce ABW zajmuje w walce z nielegalną imigracją?

Problem nielegalnej imigracji, a w zasadzie jej organizatorów, szlaków przemytu, handlu ludźmi częściowo był w zainteresowaniu Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, o ile miał ten proceder charakter międzynarodowy. Podobnie kwestia opiniowania pobytów cudzoziemców na terenie Rzeczpospolitej Polskiej oraz kontrola zagrożeń z tym związanych, w szczególności zagrożeń terrorystycznych, radykalizmu islamskiego czy szpiegostwa, także była domeną ABW. Z tym że granica Rzeczpospolitej Polskiej to nie tylko granica fizyczna między krajami. Ta granica przebiega również w polskich placówkach dyplomatycznych na całym świecie. Przekroczenie granicy Rzeczpospolitej Polskiej może odbyć się na przejściu granicznym czy przez zieloną granicę. Ale również poprzez uzyskanie wizy i przy przyjechaniu do kraju legalnie. Granicą jest również placówka dyplomatyczna, konsulat, ambasada. Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego wspiera Straż Graniczną czy policję, jeśli chodzi o zwalczanie nielegalnej imigracji, ale bardziej dotyczy to nielegalnych kanałów migracji, które mają charakter międzynarodowy. Wtedy to ABW, czasami we współpracy z Agencją Wywiadu, takie działania podejmowało. Czy teraz tak się dzieje? Trudno mi w tej chwili coś konkretnego powiedzieć. Jak jest, każdy widzi.

Trudno uwierzyć, żeby np. wśród milionów Ukraińców, ale także tysięcy imigrantów z innych regionów kraju, nie było prób plasowania przez chiński czy rosyjski wywiad. Czy też wśród tych ludzi nie znalazły się osoby powiązane z radykalnym islamem. To wkracza w kompetencje agencji, którą Pan kierował, prawda?

Trzeba widzieć problem zagrożeń powiązanych z niektórymi migrantami, którzy mogą być związani z Państwem Islamskim, zbrojnym Dżihadem, działaniami terrorystycznymi czy potencjalnymi uczestnikami działań bojowych, czy to na Bliskim Wschodzie, czy w innych miejscach świata – także, jeśli chodzi o potencjalną, czy też właściwą agenturę służb specjalnych, czy rosyjskich lub innych krajów. Więc niewątpliwie taki niekontrolowany strumień sprzyja mieszaniu się czy przejściu przez granicę, czy wejściu do strefy Schengen tego typu osób. Z drugiej strony trzeba też wiedzieć o dużych grupach czy też osobach związanych z przestępczością zorganizowaną, ale i pospolitą. Generalnie wśród migrantów znajdują się ludzie kulturowo odmienni, wychowani w innym systemie prawnym, gdzie np. nie płaci się podatków albo wymierzanie sprawiedliwości dokonuje się samodzielnie za pomocą noża czy pistoletu. Więc często mamy do czynienia z ludźmi przystosowanymi do innych wzorów kulturowych, mogą to być też zawodowi przestępcy, często osoby chore, o nieznanej biografii, o kłopotach czy też konfliktach etnicznych, politycznych, społecznych, narodowościowych – które przenoszą do nas ze swojego kraju.

Więc żeby dobrze starać się ten proces kontrolować, wymagana jest stała obecność kontrwywiadu na obszarze całego kraju.

W mojej ocenie państwo polskie i obecne służby państwowe nie są do tego właściwie przygotowane.

Opracowała Beata Tomczyk